20 maja 2016

Matematyka jest Πękna: życie


Tym razem miałyśmy mały poślizg, ale mimo napiętego grafiku (wykańczanie domu nas wykańcza), udało nam się wreszcie zrealizować kolejny temat w projekcie Matematyka jest piękna. Tym razem Basia z bloga Zabawy z Archimedesem postawiła przed nami zadanie rozpracowania z dziećmi matematyki życia. Właściwie temat jest chyba najprostszym ze wszystkich, bo w końcu matematyka otacza nas z każdej strony, nawet siedząc na kanapie mamy z nią do czynienia (ktoś w końcu musiał pomierzyć i obliczyć jej wymiary, żeby trzymała się w całości i nie rozpadła pod nami). Ale też każda z biorących w projekcie udział dziewczyn, chciała przedstawić coś nietypowego i niepowtarzalnego, więc kombinowanie od której strony temat ugryźć nastręczało już nieco trudności.
Zapraszam zatem do przeczytania wpisu i sprawdzenia jak my poradziłyśmy sobie z tym wyzwaniem!


1. Długość życia


Naszą życiowo-matematyczną przygodę zaczęłyśmy od sprawdzenia jak długo żyją różne zwierzęta, do czego przydały nam się ich figurki. Jeśli jednak nie macie żadnej, można wydrukować i zalaminować zdjęcia, użyć kart trójstopniowych albo wykorzystać inne wizerunki zwierząt, które macie pod ręką. Wiedze o długości życia zwierząt zaczerpnęłam z Internetu, przede wszystkim zainspirował mnie diagram z TEJ strony, który zweryfikowałam przeglądając rozliczne strony o zoologii. Dodałam też kilka okazów, których na diagramie nie ma, ale mamy ich figurki. Dla ułatwienia, diagram w formie pdf możecie ściągnąć STĄD.


Na czym polegała nasza zabawa? Otóż na kartce wyrysowałam linię, na której zaznaczyłam ilość przeżytych lat 0, 5, 10, 15, 20 i tak dalej aż do 150 lat. Linia zajęła kilka kolejnych kartek i ciągnęła się przez cały pokój. W tej chwili widzę już, że trzeba było zachować większe odstępy między kolejnymi latami, żeby zwierzęta w okolicach dziesięciu lat nie były aż tak gęsto zgrupowane.
Następnie prosiłam Tosię, żeby wybrała ze stosu figurek figurkę zająca, następnie wiewiórki, surykatki, wilka i tak dalej po kolei zgodnie ze średnią życia, od tych żyjących najkrócej, do tych żyjących najdłużej. Czasami też brałam jakąś figurkę i pokazując ją Tosi pytałam co to za zwierzę. Zabawa była fajnym powtórzeniem i sprawdzeniem znajomości nazw zwierząt, a przy okazji pozwoliła nam nauczyć się co to znaczy najkrócej, a co najdłużej.




Najkrócej żyjącymi stworzeniami są owady, niestety nie miałyśmy żadnej figurki z przedstawicielami tej grupy, dlatego najkrócej żyjącymi w naszej kolekcji okazały się zając (przedstawiciel zajęczaków) i wiewiórka (przedstawiciel gryzoni)




Zwierzęta domowe żyją najczęściej 10-20 lat







Duże zwierzęta jak nosorożce, hipopotamy, niedźwiedzie czy słonie, żyją całkiem długo, bo ok. 35-50 lat




Najdłużej żyjącym zwierzęciem jest żółw ogromny, najstarszy potwierdzony wiek żółwia o imieniu Harriet wynosi 176 lat

Jak widać na zdjęciu, najdłużej żyjącym ssakiem jest człowiek







Zabawa jest naprawdę prosta i przyjemna, trzeba się do niej jednak dobrze przygotować wcześniej, żeby nie przedłużać szukaniem ustawiania zwierzątek. Dwulatek umie się naprawdę szybko zdekoncentrować. Przy starszych dzieciach najlepiej zachęcić je do własnych poszukiwań, dać im encyklopedię zwierząt albo dostęp do stron internetowych, a gotowy diagram potraktować jako kontrolę błędu.

2. Liczenie jabłek
 

Jabłonie i ich owoce są dla mnie jednym z najbardziej wyraźnych symboli życia, charakterystycznymi także dla Polski. To na ich przykładzie najczęściej tłumaczy się upływ czasu i przemienność pór roku. Najpierw jabłonka zimą jest zupełnie goła i widać jedynie gałęzie, wiosną obsypuje się listowiem, później latem porastają ją przepiękne kwiaty, jesienią zaś soczyste i czerwone jabłka. I te jabłka właśnie posłużyły nam jako elementy idealne do liczenia. Do wykonania ćwiczenia potrzebowałyśmy:
Zadanie dziecka jest całkiem proste, musi przy pomocy dziurkacza wyciąć jabłka z czerwonego kartonu i przykleić je w miejscach kółeczek na szablonie z drzewami. Każde drzewa ma inną ilość kółeczek, od jednego do sześciu. Przed przyklejeniem jabłek można jeszcze pokolorować drzewa kredkami albo farbami, bądź rozetrzeć na nich plastelinę. Z gotowej pracy zaś wyciąć drzewa i stworzyć własny matematyczny sad, po którym spacerując figurka dziewczynki czy chłopca może liczyć.
















3. Sklep


Liczenie pieniędzy, wydawanie reszty i odliczanie odpowiedniej kwoty do zapłaty, to chyba najbardziej życiowa matematyka jaką znam. My przeważnie opowiadamy sobie o tym będąc w sklepie, nie żywo i z prawdziwymi pieniędzmi. Jednocześnie rzadko zabieram na zakupy aparat, byłoby to z resztą dość trudne. Postanowiłam więc na potrzeby wpisu przygotować zabawę w sklep w domu. Od razu zaznaczę, że zabawa ma na celu nauczyć dziecko tego, że trzeba dać sprzedawcy pieniądz, żeby otrzymać jakiś produkt i pieniądz musi mieć taki nominał bądź wyższy, jaki życzy sobie sprzedawca. Nie operowałyśmy więc konkretnymi liczbami. W tej chwili przygotowuję dla Tosi jeszcze monety, którymi płacić i liczyć będzie jej łatwiej, bo mają mniejsze nominały. W pierwszej chwili jednak wydrukowałam banknoty i nasz sklep okazał się najdroższy w okolicy :P
Nie przygotowałam dla Was żadnego szablonu, ponieważ nie jestem pewna, czy mi wolno, proponuję Wam za to wejść na stronę po banknoty albo na po monety, ściągnąć obrazki, zmniejszyć ich wielkość o połowę i wrzucić do Worda czy innego programu do tworzenia tekstów. Tak przygotowane karty wydrukować, wyciąć i działać.



Z początku chciałam po prostu postawić koszyk z owocami i warzywami materiałowymi i wymieniać się z Tosią na pieniądze. Ostatecznie jednak, zainspirowana przez Kalii z bloga Bawimy się my trzy, postanowiłam dać naszej kartonowej ciężarówce (o której tworzeniu możecie przeczytać TUTAJ) drugie życie. Front ciężarówki odwróciłam do góry nogami, postawiłam go na stoliku, na górze zaś przykleiłam białe tło, pięknie udekorowane przez Tosię, i napis "Sklep". W środku położyłam ściereczkę i nieużywaną półkę na przyprawy. Sklep wyszedł nam popisowo, Tosia jest w nim zakochana tak samo bardzo jak zakochana była w ciężarówce (kartony to jednak skarb jest wielki i dają całe morze możliwości). Teraz codziennie musimy sprzedawać i kupować, w nieskończoność!





Przy okazji uczymy się, że dwa banknoty mogą mieć taką samą wartość jak jeden inny

Ogarniamy też instytucję wydawania reszty (jabłko kosztuje 10zł, a sprzedawca otrzymał 50zł, dostał więc resztę w wysokości 40zł - ceny bardzo amerykańskie...)
4. Woda

Na koniec pomyślałam, że jedną z najbardziej życiodajnych rzeczy na świecie jest woda. To dzięki niej rosną nasze fasolki, my sami czujemy się zdrowi i możemy żyć. Bez wody nie przetrwało by nic na świecie. Zorganizowałam więc dla Tosi zabawę z wodą w roli głównej, bo trzeba dodać, że woda w domowych warunkach jest jednym z najlepszych materiałów do nauki objętości. O objętościach mówiłyśmy już sobie przy okazji Matematyki dźwięku. Wtedy jednak to ja wlałam odpowiednią ilość wody do szklanki, a Tosia badała jaki dźwięk wydają. Tym razem wlewanie przekazałam w ręce samej Tosi.
Do zabawy potrzebowałyśmy:
  • wodę
  • barwnik spożywczy
  • miskę
  • kubeczek plastikowy
  • przeźroczystą szklankę
  • ściereczkę
Zadaniem Tosi było najpierw napełnić szklankę w całości. Przy pierwszych próbach najczęściej woda wylewała się ze szklanki, z czasem jednak Tosia nauczyła się wlewać jej tyle, żeby szklanka wypełniła się po brzegi, ale nic nie wypłynęło na stół. Udało jej się nawet nalać "z górką" co przy okazji pozwoliło nam opowiedzieć sobie trochę o napięciu powierzchniowym, choć w bardzo prosty sposób. Powiedziałam mianowicie Tosi, że na powierzchni wody tworzy się coś w rodzaju "błonki", woda się napina i tworzy się "górka". Żeby ją rozerwać potrzeba jeszcze tylko odrobiny siły z zewnątrz, wystarczy dotknąć ją palcem albo dolać jeszcze więcej wody. Zachęciłam Tosię, żeby przetestowała różne sposoby na rozerwanie "błonki".
W następnej kolejności poprosiłam Tosię, żeby napełniła szklankę do połowy, pokazawszy jej wcześniej ile to jest połowa szklanki (kolorowa woda w przeźroczystej szklance bardzo pomaga w dobrym zobrazowaniu ilości). Na początku wody było albo za mało albo za dużo, przy kolejnych próbach Tosia nauczyła się jednak ile to jest pół szklanki wody i wlewała niemalże idealną ilość.












Post powstał w ramach projektu Matematyka jest Πękna:


Koniec psot!

6 komentarzy:

  1. Znakomity pomysł na zabawę z osią. Kradnę.

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetnie się bawiliście ;) u nas również była oś, ale rodzinna - Wasz pomysł genialny (y) jak ty to robisz, że tyle naraz ogarniasz i potrafisz zawsze zaskoczyć :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Jak ja lubię podglądać Twoje interpretacje różnych tematów/warsztatów. Jesteś niesamowitą kopalnią pomysłów.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję kochana, czerwienię się na tak miłe słowa!

      Usuń

Będzie mi niezmiernie miło, jeśli podzielisz się swoimi refleksjami :)